Strony

niedziela, 5 marca 2017

78. "Mogliśmy mu pomóc tylko poprzez nieskupianie się na tym, czego nie potrafił. "

Witajcie kochani. Dzisiaj chciałabym przedstawić wam książkę, po którą pewnie bym nie sięgnęła, gdyby nie choroba i to że pani w bibliotece mi ją poleciła. Rzadko czytam tego typu książki ponieważ przeważnie są one smutne, a ja nie chce się dołować. Jednak z tą jest inaczej!! Przeczytaj recenzję, a może akurat troszkę cię zaciekawię. 



Tytuł Błysk. Opowieść o wychowaniu, geniuszu i autyzmie. 
Autor Kristine Barnett
Liczba stron 312
Wydawnictwo Bukowy Las
Tłumaczenie Magdalena Ziomek 
Tytuł oryginalny The Spark: A Mother's Story of Nurturing Genius
Seria -
Data wydania 19 września 2014
Ocena książki 9/10


Od dawna żywiłam przekonanie, że dziecko może rozwinąć się ponad nasze najśmielsze oczekiwania, jeśli uda man się rozbudzić w nim i pielęgnować jakąś pasję (...).


Każde dziecko, uznane za <<beznadziejny przypadek>> miało jakąś dziedzinę (a niekiedy kilka), którą się pasjonowało. Moim zadaniem było tylko znalezienie szkła powiększającego, które pozwoli tej iskierce pasji rozniecić ogień, tak jak to robiłam z dziećmi w przedszkolu. (...) Postanowiłam, że odnajdę w każdym z tych dzieci taką iskierkę i sprawię, że zamieni się w duży, jasny płomień.


Syn Kristine Barnett, Jacob, ma IQ wyższe niż Einstein i fotograficzną pamięć. W ciągu dwóch tygodni sam nauczył się podstaw analizy matematycznej. W wieku dziewięciu lat rozpoczął badania nad nowatorską teorią w astrofizyce, za którą w przyszłości może zostać nominowany do Nagrody Nobla. W wieku dwunastu lat rozpoczął pracę na uniwersytecie na wydziale fizyki kwantowej. A jednak jego genialne zdolności łatwo mogły zostać zaprzepaszczone, bo kiedy Jake miał dwa lata, rozpoznano u niego autyzm. 


Choć większości ludzi trudno to zrozumieć, Jake autentycznie uważa, że świat nie ma do zaoferowania nic piękniejszego niż matematyka i nauki ścisłe. (...)

Temu chłopcu śnią się tesserakty i hipersześciany. Zrozumiałam, że Jake traktował liczby i pojęcia numeryczne jak przyjaciół. Obecne hasło do jego iPoda ma dwadzieścia siedem znaków i składa się z jego ulubionych liczb i formuł. Za każdym razem kiedy je wpisuje, mam wrażenie, że przybija piątkę swoim kumplom. Powtarzam mu:

- Jake, nie rozumiesz, że ludzie boją się matematyki. Ja też się jej boję.

Sądzę, że właśnie dlatego zwalcza to, co nazywa matematykofobią. Jest święcie przekonany, że gdyby uczono mnie inaczej, kochałabym matematykę tak jak on

Zgłębiamy historię, czyli jej plusy i minusy. 

Wydanie tej książki jest interesujące, mimo że okładka nie przypadła mi do gustu to jestem zadowolona z jej prezentacji. Czcionka jest duża, historia jest podzielona na rozdziały, a podczas czytania towarzyszą nam zdjęcia, dzięki czemu jeszcze lepiej wczułam się w historię. 
Kristine Barnett w swojej książce opowiada o swojej codziennnej walce o lepszą przyszłość swojego dziecka. Pokazuje nam jak wielkim szczęściem był dla niej pierwszy uśmiech syna oraz przytulenie, które wyszło od niego. Nie spodziewałam się, że ta książka wywoła u mnie aż tyle skrajnych emocji. Teraz po przeczytaniu czuję, że sama dla swojego dziecka chciałabym zrobić tak samo dużo jak Kristine Barnett, a przede wszystkim mieć tyle samo zapału. 
Dla trzyletniego Jacoba rzeczywistość miała bardzo małe znaczenie, nie reagował na jakiekolwiek zmiany, było mu wręcz obojętne co zje na śniadanie albo kto przyjdzie rano go obudzić. Żaden rodzin po przeżytych wielu wspólnych chwilach , kiedy ich dziecko zachowywało się "normalnie" nie chce przyjąć do wiadomości, że coś zaczyna się dziać. Jednak kiedy rodzice pogodzą się z tą sytuacją, a godziny rehabilitacji i terapii nie poprawią stanu Jacoba, a wręcz mu się pogorszy. Matka rozpocznie walkę o lepszą przyszłość dla Jacoba, skupiając się na rzeczach, które potrafi jej syn, a nie na tych, które sprawiają mu trudność. opocz
Wszystkie wydarzenia krążą wokół tej dwójki, ukazane są ich wszystkie upadki i powstania. Dzięki Jacobowi i Kristinie nauczyłam się szukać plusów w każdej sytuacji i na pewno się nie poddawać cokolwiek by się nie działo. Jednak nie jest to tylko historia o wychowywaniu autystycznego dziecka, mamy tutaj ukazaną wielką wiarę w swoje dziecko i ogromny potencjał jaki brzemię w każdym człowieku. Lekarze byli pewni, że Jacob nigdy nie nauczy się czytać, a tymczasem w wieku dwunastu lat chłopiec rozpoczął pracę na uniwersytecie, na wydziale fizyki kwantowej. Podczas czytania każdej strony byłam niesamowicie podekscytowana i wręcz krzyczałam "Trzymam za ciebie kciuki Jacob". 
Jedyne co mi się nie podobało to takie troszkę porzucenie reszty rodziny. Niby Kristine spędzała czas ze swoim mężem i dziećmi, ale tego czasu było bardzo mało podczas całej walki. Patrząc jednak z drugiej strony praca, opieka i wszystkie rehabilitacje, które samodzielnie wymyśliła dla swojego autystycznego syna zajmowały bardzo dużo czasy. Trudno jej było znaleźć chociażby chwilkę na odpoczynek. 
Język i styl autorki, a zarówno bohaterki jest bardzo lekki, czego się nie spodziewałam po książce tego typu, przeważnie takie historie są trudne do zrozumienia dla czytelnika przez co wolno się czyta, tutaj jednak jest całkiem inaczej. Ta książka spowodowała u mnie przesiedzenie całego dnia w łóżku, musiałam się dowiedzieć jak to się skończy. Historia zawiera też parę humorystycznych scen, które zostają w pamięci na dłużej, jak i sama historia, o której trudno zapomnieć.
Zakończenie w pełni mnie usatysfakcjonowało, poczułam się jakbym mogła przenosić góry i zostałam z niesamowitą motywacją do działania. Książka jest na faktach autentycznych, dzięki czemu nawet po przeczytaniu książki możemy śledzić poczynania naszych bohaterów (na tej stronie). 

Niestety, wyjątkowe zdolności artystyczne niezbyt pomogły Stephanie w szkole. Poza plastyką szło jej bardzo słabo. (...) Co ciekawe mama nigdy nie próbowała wpłynąć na to, by córka lepiej się uczyła. Nie udawała, że problem nie istnieje (Stephanie z ledwością przechodziła z klasy o lasy, toteż byłoby to bardzo trudne), ale pozostawał optymistka. 

- Jeśli jest się do niczego w plastyce, nikogo to nie interesuje, ale kiedy jest się słabym z matematyki, wszyscy biegają i łapią się za głowę - powiedziała mi kiedyś. - Dlaczego tak jest?


Podsumowując obok tej książki nie można przejść obojętnie. Spodoba się zarówno osobą, które nie posiadają żadnej wiedzy na ten temat, jak i tym, które coś o tym wiedzą. Polecam tę książkę głównie rodzicom, żeby przekonali się, że ich dziecko nie musi być przeciętnym prawnikiem ponieważ może być niesamowitym kucharzem, robić to z przyjemnością, a nie poczucia obowiązku. Duży wpływ na rozwój dziecka mają jego rodzice, dlatego warto przeczytać co na ten temat ma do powiedzenia matka, która wychowała geniusza. 

Książka na pewno nie jest dla każdego, a wy skusicie się na nią?
Pozdrawiam, 
Wiktoria

7 komentarzy:

  1. ...okej, chłopiec z okładki przypomina chłopaka, z którym pani posadziła mnie w ławce w podstawówce. XD Historia matki opiekującej się autystycznym dzieckiem wydaje się naprawdę interesująca. Być może kiedyś sięgnę po tę książkę.

    "ogromny potencjał jaki brzemię w każdym człowieku." - potencjał drzemie :)
    " Spodoba się zarówno osobą," - osobom!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za poprawienie, sama nie zawsze wszystko zauważę. ;) Książka jest naprawdę interesująca.

      Usuń
  2. może kiedyś się skuszę, bo bardzo lubię historię o osobach ponad przeciętnie inteligentnych. niesamowicie mi imponują.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama mam kolegę, który też ma autyzm i właśnie on jest naprawdę mądrą osobą, jeżeli znajdzie się dla takiego dziecka punkt zainteresowania to taka osoba może osiągnąć naprawdę wiele :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniecznie muszę zapoznać się z tą książką! Już sam fakt, że jest napisana na faktach wiele dodaje tej pozycji w moich oczach. A skoro do tego ma tak budujący wpływa na czytelnika, że ten ma ochotę aż góry przenosić i ma wielką motywację, to nie pozostaje mi nic innego jak tylko dopisać tę książkę do listy.
    Pozdrawiam cieplutko!

    bookmania46.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam już o tej książce, ale jednak obawiam się, że trochę jednak nie dla mnie. Może faktycznie w czasie czytania zmieniłabym zdanie, ale na razie nawet nie mam chwili, żeby wcisnąć jakąś książkę w kolejkę, bo w końcu postanowiłam nadrobić zaległości i przeczytać to, co już czeka na półce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Będę o niej pamiętać, tematyka trafia w moje gusta.

    OdpowiedzUsuń