Strony

sobota, 14 stycznia 2017

67. "Muszę zmusić się do tego, by przeżyć życie, zanim te, którym żyję, mnie pochłonie." - recenzja "November 9" Colleen Hoover

Witajcie kochani. Dzisiaj recenzja książki, którą pochłonęłam w jeden wieczór. Jeśli macie troszkę czasu i szukacie historii, która nie będzie dużo od was wymagać, a wzbudzi w was mnóstwo emocji tych pozytywnych jak i negatywnych. To ta książka jest idealna, jeśli jednak nie jesteście do końca przekonani zapraszam na recenzję. 



Tytuł November 9 
Autor Colleen Hoover
Liczba stron 320
Wydawnictwo Otwarte
Tłumaczenie Piotr Grzegorzewski 
Tytuł oryginalny November 9
Seria -
Data wydania 9 listopada 2016
Ocena książki 7/10


Nigdy nie będziesz w stanie się odnaleźć, jeśli zatracisz się w kimś innym.


„Kryminał kończy się, gdy zabójca zostaje schwytany. Biografię wieńczy ostatnie słowo o opisywanym życiu. Historia miłosna powinna połączyć zakochanych, prawda? W takim razie to chyba nie jest opowieść o miłości...“

9 listopada to data, która zaważyła na losach Fallon i Bena. Tego dnia spotkali się przypadkiem i od tej chwili zaczynają tworzyć dwie historie: jedna to ich życie, drugą pisze Ben zauroczony swoją nową muzą. Choć los postanawia ich rozdzielić, to wzajemna fascynacja jest na tyle silna, że nie może pokonać jej ani czas, ani odległość. Co roku 9 listopada rozpoczyna kolejny rozdział historii - tej realnej i tej fikcyjnej. Gdy nieubłaganie zbliża się koniec powieści, szczęśliwe zakończenie wydaje się jedynie mrzonką, bo historia na papierze zaczyna różnić się od tej, w którą wierzy Fallon…


„Zagubiliśmy się między fikcją a rzeczywistością. Nieważne, jaką wersję poznacie. Nieważne, który z ostatnich rozdziałów okaże się tym prawdziwym. Ważne jest tylko jedno: zawsze będę ją kochał.

- Ben. Czy ty... uprawiasz ze mną booksting?

- Booksting?
- Tak. No wiesz, kiedy seksowny facet rozmawia z dziewczyną o książkach. To jak sexting, tyle że na głos i z książkami zamiast seksu. Nie żeby to miało coś wspólnego z smsami. Dobra, więc pewnie nie ma też nic wspólnego z sextingiem, ale w mojej głowie to miało sens.


Rozkładamy książkę na łopatki, czyli jej plusy i minusy. 


Książka jest bardzo ładnie wydana. Podoba mi się zarówno oprawa graficzna, jak i rozpoczęcia rozdziałów. Autorka nad napisem rozdział umieściła imię osoby, z której perspektywy jest prowadzony. Żebyśmy się nie pogubili które to jest spotkanie naszych bohaterów, zawsze przed rozpoczęciem nowego roku jest umieszczony napis, który nas o tym powiadomi. 
Pomysł na historie jest ciekawy. Dwie praktycznie różne osoby postanawiają spotykać się każdego roku dziewiątego listopada w ustalonym miejscu. Wszystko zaczyna się od Fallon, która w drugą rocznicę pożaru, w którym jej ciało zostało trwale okaleczone, spotyka się w kawiarence z ojcem. Przez wydarzenie z przyszłości straciła pewność siebie oraz swoją wymarzoną karierę gry w teatrze, która już w wieku szesnastu lat zapowiadała się bardzo dobrze. Dla Bena dziewiąty listopada to przypomnienie złych decyzji podjętych w przeszłości. Oboje spotykają się i spędzają razem dzień, niestety Fallon tego dnia opuszcza miasto i przeprowadza się do Nowego Yorku, by tam zawalczyć o swoją karierę, jednak obiecują sobie, że za rok w tym miejscu ponowie się spotkają. Mimo że opis brzmi banalnie i może już coś podobnego czytaliście, ta historia jest inna zapewniam was. 
Ta książka jest niezwykła, ale brakowało mi opisów życia bohaterów podczas tego roku, kiedy się nie widywali, byłam taka ciekawa co robili, co udało im się zrealizować z zadań, które sobie dali nawzajem. Niektóre rzeczy zostały powiedziane, ale nie wszystkie. Rozumiem, że taki był zamysł autorki, po prostu brakuje mi połączenia tych wszystkich pięciu spotkań na przestrzeni pięciu lat. 
Główni bohaterowie, bo tę historię poznajemy z dwóch perspektyw Bena i Fallon, co moim zdaniem daje tej książce ogromny plus, są zarazem zupełnie inni, jak i wiele ich łączy. Dziewczyna przez wypadek jest osobą niepewną, płochliwą, ale ma poczucie humoru, które razem z poczuciem humoru Bena stanowiło mieszankę wybuchową. Hoover w całej smutnej, dramatycznej historii umieściła momenty, w których trudno było mi powstrzymać się od śmiechu. Chłopak jest przedziwną postacią z jednej strony kocham go za jego humor, a z drugiej przez całą historię nie wiedziałam co jest z nim nie tak. ( Wszystko wyjaśnia się na końcu). A po przeczytaniu kocham go i rozumiem jego zachowania, i niczego nie mam mu za złe. 
Fallon przez cała historię przechodzi przemianę, która jest jednym z głównych wątków. Jednak bardziej od niej podobał mi się bohater męski, byłam ciekawa co zrobi, jak się będzie zachowywał po tym roku niewidzenia się z dziewczyną. Cała książka skupia się praktycznie tylko na tych dwóch postaciach, dzięki czemu naprawdę dobrze możemy ich poznać. 
Jeśli czytaliście Ugly Love tej autorki, to tutaj się one pojawiają i nie radziłabym czytać najpierw tej książki, a potem Ugly Love, bo autorka w November 9 zamieściła raczej ciąg dalszy tamtej historii i to mógłby być dla was spojler. Ala ja czytałam Ugly love wcześniej i miło mnie zaskoczyła Hoover wracając do postaci z innej książki. 
Styl i język autorki jest bardzo zbliżony do tego z innych jej książek. Bardzo miło i szybko czyta się tę historię, no i tak jak z wszystkimi historiami przez nią napisanymi trudno jest się oderwać. Książka pochłonęła mnie do reszty, przez co zarwałam  noc, musiałam dowiedzieć się jak to się skończy. 
Od połowy zaczęłam się denerwować na bohaterów, przez niewyjaśnianie sobie niektórych rzeczy kłócili się, psuły się ich relacje. Autorka często wprowadza to w swoje książki, jednak w tej niesamowicie mnie to denerwowało. Taka sytuacje nie zdarzyła się raz, pewnie gdyby było to jednorazowe to nie miałabym problemu, ale jak od połowy na tym była głównie oparta historia to się zdenerwowałam, ale czytałam dalej, bo byłam ciekawa jak to się skończy. 
Bardzo podobał mi się wątek pisania książki przez Bena, nie mogłam się doczekać, aż cokolwiek zostanie zdradzone w tej sprawie. Autorce tutaj bardzo udało się mnie zdziwić, bo nie spodziewałam się, że tak to rozegra i głównie dla tego wątku warto przeczytać tę historię.
Zakończenie nie jest wielkim zaskoczeniem. Miałam swoje podejrzenia i czytałam by sprawdzić czy może się mylę i Hoover mnie zadziwi. Nie stało się to, ale nie jestem tym zawiedziona.

Podsumowując polecam tę książkę osobą, które lubię twórczość tej autorki lub przepadają za historiami miłosnymi. Można w niej zauważyć pewną schematyczność, ale są tutaj też nowe wątki, z którymi wcześniej się nie spotkałam. Zachęcam do sięgnięcia po nią, choćby dla wątku pisania książki przez Bena. Ten chłopak jest cudowny tak jak wszystko co robi. <3

Czytaliście już tę książkę, a może macie ją dopiero w planach?
Pozdrawiam, 
Wiktoria

13 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze, że sama nie wiem, czy sięgnę po tę książkę. Hoover nie skradła mojego serca jeszcze ani razu, więc podejrzewam, że i tym razem byłoby podobnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. mam książkę w domu i niedługo sie za nią zabieram :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Często tak jest, że bohaterowie powieści utrudniają sobie życie przez niewyjaśnione sprawy...ale w życiu też tak mamy. Czytam wszystko co pisze ta autorka więc i tę powieść przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkę wypożyczyłam sobie na ferie, które właśnie mi się zaczęły i na pewno w ciągu najbliższych dwóch tygodni ją przeczytam! :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
    http://happy1forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Na razie nie mam ochoty na literaturę młodzieżową, więc spasuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Że tak się przyczepię, ale już ostatnio mi nie pasowało. :p "Rozłożyć coś/kogoś na łopatki" oznacza "obalić", "powalić", "sparaliżować", "unieruchomić", a nie "rozłozyć na czynniki pierwsze". No chyba że właśnie o powalenie książki Ci chodziło. :)

    Mam wrażenie, że ta książka by mi się nie spodobała. Nie przepadam za takimi historiami, a dodatkowo popularność Colen Hoover kompletnie mnie odrzuca. Podejrzewam, że prędko nie sięgnę po jej książki, nie ważne za jak dobre by nie uchodziły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi raz wpadło do głowy i tak jakoś zostało. Na pewno wezmę to pod uwagę i pomyśle jak mogę to zmienić. ;)

      Usuń
  7. Skoro ksiązka ma zaskakujące zakończenie, to chyba przesunę ją trochę wyżej w swojej liście tbr. Ale na pewno muszę ją niedługo przeczytać. Może w końcu polubię trochę bardziej Hoover


    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pewno kiedyś po nią sięgnę, bo całkiem lubię Hoover ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam i również w trakcie się denerwowałam. Sumując jednak lepsze jest Maybe someday i Ugly love. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaczęłam ją czytać i niestety nie wytrwałam nawet kilku stron. Może w nowym roku zrobię nowe podejście ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam i uwielbiam tę książkę. To było moje pierwsze spotkanie z CoHo, ale wiem, że na pewno nie będzie ostatnim. ;D

    OdpowiedzUsuń