środa, 7 grudnia 2016

"Tydzień z językiem angielskim" - Jak to tak naprawdę u mnie jest z językiem angielskim?






















Moja przygoda z językiem angielskim. 

Jak pewnie w przypadku większości z was, tak i ze mną zaczęło się wszystko w podstawówce. Jakoś dawałam radę, nie odstawałam z grupy, ani nie czułam się wyjątkowo dobra. W gimnazjum kiedy już nauka języka przeszła na wyższy poziom zaczęłam zauważać czego nie umiem. Było to spowodowane częstymi zmianami nauczycieli, kiedy już się do jednego przyzwyczajałam to się zmieniał, co dla mnie nie było sprzyjającym warunkiem. Ale teraz nie wydaję mi się to żadną wymówką, po prostu czasami się przyłożyłam innym razem poszło gorzej.  Miałam braki, które mam do teraz. Staram się jakoś powoli je nadrabiać, ale  wiecie jak to z czasem na naukę nie szkolną, bywa różnie. Ale tutaj pojawia się też pewnego rodzaju pozytyw. W moim przypadku jeśli widzę, że wszyscy coś potrafią, a ja nie za bardzo - motywuję się do tego stopnia, że sama siadam i siedzę z daną rzeczą póki jej nie zrozumiem. 

Aktualnie jestem w mniej zaawansowanej grupie i przygotowujemy się do matur, które czekają mnie za około półtorej roku. Staram się przyzwyczaić do systematycznej nauki, dzięki której jestem w stanie nauczyć się o wiele więcej niż siadając i wkuwając wszystko dzień przed sprawdzianem, kartkówką, egzaminem. Mam na to pewne sposoby, o których będę opowiadać w najbliższym czasie. 

Czytanie w języku angielskim zawsze mi gdzieś towarzyszyło albo coś przetłumaczyć rodzicom, albo samej chcieć coś zrozumieć, a na daną chwilę nie miałam możliwości przetłumaczenia czegoś choćby na translatorze, więc sama próbowałam. Wychodziło różnie, ale na dany moment już się nie poddaje! W gimnazjum próbowałam przeczytać Wichrowe wzgórza, poddałam się chyba w połowie, ale nie było najgorzej. Wtedy właśnie zauważyłam, że jestem w stanie przeczytać choćby fragment książki w oryginale. Jak wygląda moje czytanie książek w języku angielskim teraz, tego dowiesz się w najbliższym poście.

Moim głównym moto przy nauce języka jest "By dziennie nauczyć się chociaż pięciu nowych słówek". Dzięki temu w skali roku to około tysiąca trzystu słówek. Nie zawsze się udaje, ale ja wiem że znacie sposoby by samemu się zmotywować. Wiecie że dla niektórych rzeczy zrobicie wszystko, a nauka tych pięciu słówek nie potrwa zapewne nawet piętnastu minut. 

To jest taka mała zapowiedź tego co będzie się pojawiać na blogu przez następne sześć dni. Mam nadzieję, że jutro o czternastej znowu do mnie wpadniesz by przekonać się co sądzę o "Czarnoksiężniku z krainy Oz". 

A jak wygląda twoja przygoda z językiem obcym? 
Pozdrawiam, 
Wikoria

10 komentarzy:

  1. Zaczęłam w gimnazjum, ale jest w sumie podobnie jak z tobą. Wielu rzeczy jeszcze nie rozumiem, ale się staram i w sumie to całkiem nieźle mi wychodzi.
    Ten pomysł z 5 słówkami na dzień jest całkiem ciekawy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uczyłam się angielskiego od 4 klasy podstawówki, poprzez gimnazjum, liceum i skończywszy na zdanej maturze z tego przedmiotu. Nie lubię języków obcych, jednak w pracy w razie potrzeby potrafię się dogadać na prostym poziomie po angielsku i rosyjsku. Choć ci powiem, że denerwuję mnie fakt, że oni przyjeżdżają do nas, a my musimy znać ich język, a jak my gdzieś pojedziemy to się po polsku nie dogadamy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz tyle samozaparcia? Zazdroszczę jak diabli! I ja zaczęłam naukę w podstawówce, ale potem nie było już tyle czasu, pojawił się drugi język, rozszerzenia niehumanistyczne.. Ech!
    Po to kupiłam fiszki, ale jak na razie.. No cóż. Opornie z braku czasu. Mam nadzieję, że się od Ciebie "zarażę" taką regularnością!
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie z angielskim jest akurat dobrze, bo mimo częstych zmian nauczyciela jakoś zawsze łatwo wchodził mi ten język do głowy, ale z innymi językami zaczyna się już problem. Niestety, ale w szkole wszyscy skupiali się na angielskim, a drugi język był przez nauczycieli traktowany po macoszemu i takim sposobem z rosyjskiego jeszcze coś tam umiem, ale francuski poleciał u mnie po całości. A szkoda, bo bardzo mi się ten język podoba. A teraz jak już studia, jakieś tam dorywcze zajęcia itd, to niestety, ale brak czasu robi swoje i trudno znaleźć chwilę, by przysiąść do języków i uczyć się czegoś od nowa. ;/ Staram się nadrabiać sobie piosenkami czy oglądaniem filmów i seriali z napisami, ale wiadomo, podstawowych zasad gramatycznych to mi nie zastąpi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielce zaawansowana nie jestem, ale na ogół radzę sobie w porządku. Lubię oglądać seriale w oryginale i nie mam z tym problemu. Gorzej z mówieniem, bo mam pewną blokadę, ale także staram się to jakoś wyćwiczyć. Z chęcią przeczytam twoje opinie w ciągu najbliższych dni :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    BOOK MOORNING

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze mówiąc, to dopiero na studiach trafiłam na dobrego nauczyciela angielskiego. W szkole miałam jakąś masakrę a nie angielski i gdyby nie korki to nic bym nie umiała. Powodzenia z nauką, a książki po angielsku to genialny sposób na naukę ;)
    ściskam ;* Latające książki

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja zaczęłam w przedszkolu :D To znaczy takie banałki, jak krówka, kotek, samochodzik, liczby i kolory, ale to zawsze coś! Zawsze dobrze mi szło, myślę, że też w dużej mierze dzięki zajęciom dodatkowym :) Teraz jestem w bardziej zaawansowanej grupie i chciałabym niedługo przeczytać coś w tym języku.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam za determinację :) Ja uczę się od zerówki angielskiego, ale do tej pory nie umiem mówić płynnie. Mam barierę językową, której nigdy nie miałam okazji się pozbyć (bo jak wiemy, żeby pozbyć się bariery trzeba dużo gadać po angielsku). Generalnie mam duży zasób słów i rozumiem wszystko, a przynajmniej większość, ale mówienie mi sprawia ogromną trudność. Nie umiem się wysłowić, chociaż wiem, jak słowa teoretycznie powinny brzmieć, nie umiem jednocześnie pilnować wymowy i gramatyki, jeśli zdanie jest bardziej złożone i w dodatku często mi wypadają z głowy słówka, chociaż je znam :( Ale matura z angielskiego poszła mi dobrze :D Chętnie będę śledzić ten wątek na Twoim blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zasada 5 nowych słówek dziennie jest bardzo pomocna i gdybym tylko miała taką systematyczność, z pewnością bym z niej korzystała. Jeśli chodzi o mój angielski, to jestem całkiem zadowolona. Aktualnie będąc w ostatniej klasie gimnazjum, na dodatkowych zajęciach wykonuję zadania z matur, a także mam regularne konwersacje z native speakerem, co jest ogromną pomocą w nauce mówienia. :)

    Pozdrawiam cieplutko
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
  10. Już się nie mogę doczekać tego cyklu postów!
    Ja raczej z angielskim problemów nie mam. Przez ostatni rok zapałałam nawet do tego języka jakąś głębszą sympatią i teraz uwielbiam się nim posługiwać. Książki po angielsku jeszcze nie czytałam, ale mam w planach.
    Chciałaś "Wichrowe wzgórza" czytać w oryginalne? Toż to szaleństwo jest! :D Nie lepiej na początek wybrać coś lżejszego?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń